Informator

04.04.13

REJESTR BLOGÓW

Szablon wykonała cudowna Christel


Rozdział 11 jest ale no dziwny i trochę beznadziejny
(Wiem ale robię reklamę xD)


Won zimo wścieła do piekła!





piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 7 Umarliśmy już dawno, a tylko nie chcemy się do tego przyznać. *


Samochód. Z dwojgiem dorosłych i dzieckiem. Nagle coś się zadziało... Dziewczynka otworzyła oczy i spostrzegła, że rodzice są w czerwieni... Czerwień - kolor krwi. Czerwień..... A ciała ich sine. Sine, bo martwe. Krew zaschnięta i odór śmierci, która zabrała już ich duszę.

Eden. Zalany czerwienią... Zalany krwią. Eden. A nad nim stwór raniący go, przez co więcej krwi lało się. Słychać było krzyk z oddali. Ktoś biegnie, ale jest za późno - bestia wyssała życie z mężczyzny. Biały jak śnieg... Czerwony jak krew. Krew leje się z niego nieustannie. Ileż tej krwi ma w sobie on? Coś pada na jego twarz. Łza. Kolejna i Kolejna. Unosi się wiatr.... Czarna postać, czarny anioł... Śmierć. Zabiera Edena. Kobieta zanosi się krzykiem i puścić go nie chce....

Obudziłam się gwałtownie. Nie, to nie może być prawda! Eden żyje! Nie umarł. Ale zaraz. Ja żyje? Jak to? Przecież w parku...? Byłam z Edenem i... Jak to możliwe? 
Podrywam się gwałtownie, a mój bok przeszywa ból. Jestem w tym samym pokoju, a po chwili słyszę pisk.
- Och! Nareszcie! Mówiłam od zawsze, że to zły pomysł uciekać i po co ci to było? - spytała Fan ze zbytnio wyeksponowanym biustem. Ciekawe, co ona robiła zanim się obudziłam? 
- Sama mi ten pomysł podrzuciłaś - syknęłam zła i znów opadłam na poduszki - A Eden? Co z nim? - spytałam zatroskana, próbując nie skupiać się na bólu.
-To prawda, że ci podrzuciłam ten pomysł, ale nie musiałaś z niego korzystać - burknęła Fan, malując sobie usta czerwoną szminką. - A Eden... No cóż przez twoją głupotę o mało nie umarł – powiedziała, zakładając czarną kabaretkę. Ej, ale co to? Czemu właściwie Fantine tak się ubrała? Wygląda przed to jak jakaś kurtyzana! Czerwona sukienka z za dużym dekoltem - zaraz jej cycki uciekną! I z wcięciem na boku, które całe udo jej wystawiał na pokaz. Cóż... Dobrze, że tyłka nie eksponowała. Do tego czarne kabaretki i czerwone szpilki, włosy w nieładzie, doklejane rzęsy i te czerwone usta i jeszcze... Czy to brokat na jej dekolcie i nogach? Co ona robi?
-E... Fan? A po co ty właściwie...No tak się stroisz? - zapytałam zmieszana. Obawiałam się najgorszego.
- Jak to po co?! Ja tańczę Cancana! A ty, co sobie myślałaś? – spytała, odwracając się do mnie gwałtownie i marszcząc rude brwi.
Jeszcze bardziej się zawstydziłam. Jak mogłam pomyśleć inaczej? No mogłam, bo Fantine nic mi nie mówiła! 
- E.. Nie nic. Kiedy będę mogła zobaczyć Edena? - spytałam z wielką nadzieją, że niedługo.
- Jak wyzdrowiejecie oboje - powiedziała jakby było to najoczywistsze na świecie. - W tym czasie popilnuje cię Babel, bo mnie nie będzie dość... Hm… długo. Może uda mi się jakiegoś bogatego gościa z kasy obskubać? Ej, nie patrz się tak na mnie! Ja jestem jak Robin Hood... Tylko zamiast biednym daję sobie - odpowiedziała i pewnie właśnie w ten sposób tłumiła swoje wyrzuty sumienia. 
Ale mnie dręczyło co innego... Fan to tam... No Fan. Dręczyło mnie mianowicie, że Babel będzie mnie niańczył? A co ja?! Jakieś dziecko, że trzeba mnie pilnować przez cały czas, czy co? No cóż.... Babel to brat Edena, więc... Może uda mi się go jakoś przekabacić, żebym mogła zobaczyć, co z moim Edenem! O ja cię! Ja już mówię, że to mój EDEN.... Wtedy go pocałowałam, ale był akurat umierający, więc się chyba nie liczy! A może jednak? On z resztą powiedział że mnie kocha....
- No to paa skarbie! I żadnego mi wymykania się z okna... Przez ciebie dostała ochrzan, że upiłam strażników i zmusiłam cię do wyskoku z okna - powiedziała i wyszła. 
Odsunęłam kołdrę i zobaczyłam na moim boku bandaż oraz to, że miałam na sobie tylko białą prześwitującą koszulę nocną sięgającą do kolan oraz równie białą bieliznę. Rana piekła jak diabli.
-O, widzę, że nasza różyczka w końcu się obudziła - powiedział Babel, stając koło mojego łóżka i uśmiechając się tak uroczo, że gdybym nie leżała to pewnie bym upadła. Był słodki, a ja w jednej chwili zapomniałam o Edenie.
- Ile spałam? - spytałam z ciekawością. Eden nazywał mnie Lią, a Babel różyczką... Urocze...
- Jakieś dwa dni – stwierdził, a ja wytrzeszczyłam oczy. Well, chyba pobiłam swój własny rekord.... Nigdy nie spałam jeszcze tak długo... I znów się skrzywiłam. 
- Chyba trzeba ci zmienić opatrunek - zarządził Babel i usiadł na łóżku bardzo blisko mnie - Podwiń koszulę – powiedział, sięgając po bandaże na stoliczku koło łóżka. 
Podwinęłam koszulę i zwaliłam kołdrę. Babel rękoma pianisty, delikatnie zdjął mi stare bandaże, po czym nasmarował jakąś ziołową maścią, która strasznie piekła i chciałam ją zmyć z rany, ale chłopak trzymał mnie mocno i co więcej, ten dotyk mi się podobał. W końcu pieczenie ustało, więc zabandażował mnie na nowo.
A ja ze zdziwieniem stwierdziłam, że mogę usiąść na łóżku.
- Jak się tutaj znalazłam? - zapytałam
- Hm... No cóż, po tym jak uciekłaś Eden rzucił się pędem, kiedy ogrodnik zawiadomił ze strachem, że biały tygrys pędzi przez las...Ed zrozumiał, że to ty, więc poszedł twoim tropem. Walczyliście z czymś, a potem, gdy my zdołaliśmy wytropić Edena, który swoją drogą chciał zgrywać bohatera i zmazał praktycznie cały trop za sobą, znaleźliśmy was. Na szczęście jakoś żyliście. Ty byłaś nieprzytomna, a Eden głaskał cię ledwie sił. I tak tu jesteśmy... Ja nigdy bym nie pozwolił, abyś odniosła jakąkolwiek ranę... A ten, kto odważyłby się na coś takiego podniósłby siedmiokrotną pomstę.... - powiedział i jakoś tak zbliżyliśmy się do siebie twarzami. 
- Siedmiokrotna pomsta? Jak to, co powiedział Bóg do Kaina? – spytałam, choć jakimś teologicznym geniuszem nie byłam. Akurat trochę uważałam na religii. W końcu zrozumiałam, że oni są jacyś tacy religijni... Hm...Może dowiem się, o co im chodzi..
- Mhm...-mruknął, zbliżając się do mnie, a ja do niego i nasze usta się spotkały. Na ten pocałunek przyzwoliłam... Był miły. Babel całował mnie tak, jakby bał się, że mu ucieknę. Ale nieziemsko dobrze całował! Prawie tak jak Eden. No właśnie... Prawie jak Eden... Eden, ciągle nie mogę o nim zapomnieć. Czy to wobec niego fair, że całowałam się teraz z jego bratem? Babel położył się na mnie, a ja jęknęłam. Rana zaczęła boleć.
- Och, tak przepraszam... - mruknął zawstydzony, a ja zarumieniłam się jeszcze bardziej. 
Chyba zdradziłam Edena.

________________

No i jak się podoba?Wiem taki trochę nudnawy ale co zrobić jak mi Cellia w łóżku razem z Edenem (tyle że w innym pokoju ) leży?To pozostaje Babel... Oj porobi się porobi obiecuje a tekst nawet przecinków nie powstawiałam przepraszam... Zrobię to potem...
Cytat - Gustaw Herling-Grudziński 
Słuchane przy <klik> 
Nędznicy <333 Byłam w kinie cudne
_____________
Edit
Wybetowany

6 komentarzy:

  1. Póki co jest uroczy! :P
    I, oj! Głaskał ją! Eden ją głaskał! Czyżby poszedł po rozum do głowy i zaczyna czuć, tak jak każdy normalny człowiek? Czyżby istniała jednak szansa, że nie będzie molestował?
    Oby nie.
    Tak cię słucham (czytam, co piszesz) i dochodzę do wniosku, że Babel jest jak księżyc; ma dwie strony, z tym że jednej (jak na razie) nie pokazuje nikomu (a przynajmniej Cellie).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre z tym księżycem naprawdę... I znienawidzisz Babela mówię ci! Nie. Eden pozostanie Edenem... Będzie moi ideałem mężczyzny Buhahahah! Znaczy prócz molestowania....

    Hubabuba

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz dziwny ideał mężczyzny. O.o
    O.o - zdziwiony Harry Potter, jak mawia koleżanka. xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty jeszcze całego mego ideału nie poznałaś Hyhy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twym ideałem jest Rysio z Kranu ? Hahahaha bo mnie doszły słuchy, że już nie... A ja miałam taki świetny plan zeswatania was ! ♥

      Usuń
  5. Oj a ty się nie wtrącaj! No ale dawaj ten plan! Może dobry ^^

    OdpowiedzUsuń