Informator

04.04.13

REJESTR BLOGÓW

Szablon wykonała cudowna Christel


Rozdział 11 jest ale no dziwny i trochę beznadziejny
(Wiem ale robię reklamę xD)


Won zimo wścieła do piekła!





środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 5 Niektórzy uważają siebie za doskonałych tylko dlatego, że stawiają sobie małe wymagania *


Co ja jakaś krowa, którą można klepać? Niech kupi sobie sex-lalkę, albo lepiej krowę i niech je sobie maca. 
Gdy weszliśmy do sali, oślepiło mnie światło. Była przeogromna. Nigdy czegoś tak wielkiego nie widziałam i stałam tam za rękę z Edenem, gapiąc się na ten przepych z rozwartą paszczą. Poczułam jak ręka Edena, która mnie nie trzymała, delikatnie zamknęła mi usta. Był to doprawdy miły dotyk i poczułam w nim odrobinę czułości, co zaskoczyło mnie po raz kolejny i już nawet może chyba przywykłam do myśli, że będziemy razem. Nawet nie wydawało mi się już to takie straszne, gdy on znów klepnął mnie w tyłek i znów ten sam tekst "zachowuj się", jak bym była jakimś Tarzanem z dżungli!
Rozległ się dźwięk trąbek, Serio zupełne jakieś szaleństwo! A, jakiś gostek w obcisłych rajtuzach, które eksponowały jego krzywe nogi, obwieścił swym piskliwym i kobiecym głosem:
- Dziedzic klanu Leek, Eden Varlescu i jego przyszła żona Cellia Montrose. - Trochę dziwnie się czułam, kiedy ten dziwny pan to mówił, a wszyscy zgromadzeni patrzyli na mnie, co trochę mnie, a nawet więcej niż trochę, przerażało. Eden wydawał się zupełnie wyluzowany i nie przejmował się tym, że wszyscy się na nas gapią, bo przyciągnął mnie do siebie i wymusił na mych wargach długi pocałunek, przy okazji znów szeptał mi do ucha "Wyluzuj", a ja zmieszałam się jeszcze bardziej. W końcu cała publiczność zaczęła wiwatować. Szukałam wzrokiem wuja Sørena i dostrzegłam go nieco bardziej niż podchmielonego. Był kompletnie pijany! Chciałam puknąć się w czoło. To było do przewidzenia - wuj kochał alkohol tak samo. jak kreskówki i  trampki do garniturów. Zacisnęłam pięści i chciałam tam iść, ale Eden pchał mnie już w kierunku dwóch mężczyzn. Jeden z nich był ojcem Edena, a drugi niemal identyczną kopią „przyszłego męża”, tylko miał ciemne włosy.
- Och, Cellio, wyglądasz pięknie - uśmiechnął się ojciec. - Wcześniej nie miałem okazji, aby się przedstawić. Jestem Aven... A, to.. -Tu nie dokończył, bo kopia Edena uśmiechnęła się i odpowiedziała:
- Brat Edena, Babel. - Podał mi rękę, a ja przyjęłam ją. Babel, choć miał dziwaczne imię, sprawiał wrażenie o wiele bardziej milszego niż Eden. Tamten był chamskim, molestującym mnie draniem, a jego brat chyba od niego lepszy. Już go lubiłam, ale zastanawiało mnie jedno: po kiego grzyba oni mają te dziwaczne imiona? Nie mogli nazywać się, no na przykład.... Adam, John i Tim? O nie, bo oni muszą mieć jakieś boskie imiona! Eden, jak boski ogród. Babel, jak wieża, i Aven jak takie ave. Po prostu jacyś szaleńcy!
Eden warknął na Babel'a.
- Lia, Tańczymy - powiedział i znów pociągnął mnie na środek parkietu. Zdałam sobie sprawę, że ja nie umiem tańczyć, a on chce. Zrobię z siebie no nie wiem co, ale ja na prawdę nie powinnam tańczyć i to jeszcze w tej sukni!
- Nie umiem -szepnęłam spanikowana, a on znów uśmiechnął się w ten sam sposób, jakby tego oczekiwał.
- Spokojnie, poprowadzę cię - szepnął i złapał mnie za tyłek... Znowu! Chyba mu kupię tą sex-lalkę. Niech ma i się cieszy i może w końcu przestanie mnie molestować. Poza tym musiałam uciekać, a żeby spełnić ten niecny plan musiałam zatańczyć z wujem.
Niespodziewanie, Eden tańczył całkiem dobrze i prowadził mnie tak, że nawet ja (totalne beztalencie, jeśli chodzi o taniec) poczułam, że umiem to robić... Wydawało mi się, że mogę wszystko.
Niestety, moja euforia trwała zaledwie z dwie minuty, bo ręka Edena znów zjechała na pośladki, a ja, w odwecie, boleśnie nadepnęłam mu na nogę. 
Potem, gdy już myślałam, że mogę iść do wuja, porwał mnie Babel.
- Ostrzegam, że nie umiem tańczyć – powiedziałam, siląc się na uprzejmy ton i uśmiechając przepraszająco.
- O, nic nie szkodzi... Poprowadzę cię - powiedział i tak samo jak Eden uczynił ze mnie świetną tancerkę.
- Jesteś starszym, czy młodszym bratem Edena? - powstrzymałam się, żeby nie dodać "wrednego zboka", ale chciałam wiedzieć.
- Jestem starszy – odparł, uśmiechając się i dalej mnie prowadząc. - Szkoda, że mój brat zyskał taką różyczkę...Pewnie nie obchodzi się z tobą byt delikatnie, prawda? – spytał, muskając mnie palcami na ramieniu, a ja pod jego dotykiem zadrżałam.
- Tak... Jest trochę zbyt natarczywy.... A szczerze to mnie molestuje - dodałam zaskoczona, że w ogóle coś takiego powiedziałam. Babel zachichotał i pojawiły mu się urocze dołeczki na policzkach. - Właściwie to chyba tylko pierworodny dziedziczy? Więc czemu ty nie? -spytałam zaciekawiona
- To proste: mam znamię, a każdy, kto ma znamię nie może być dziedzicem. Takie głupie prawo... Jak chcesz kiedyś ci je pokarzę. - Puścił mi oczko, a ja zarumieniłam się. Od kiedy to jakieś znamię o czymś takim decyduje? Kiedy i ta piosenka się skończyła, chciałam iść do wuja, ale Eden chwycił mnie od tyłu i odwrócił w stronę podium.
Chciałam się wyrwać, ale jak, skoro ten cię trzyma, a reszta się gapi.
Na scenę wszedł  wódz.
- Kochani, kochani, zebraliśmy się tutaj, aby oficjalnie ogłosić zaręczyny tej oto pary. Patrzcie jak się kochają. - Z znów wszyscy się na mnie gapią! Zarumieniłam się z zakłopotania. - Co do ich miłości nie ma wątpliwości.  - O nie, jest dużo wątpliwości! Ja go nie kocham, halo! - Z naszej strony się zgadzamy, ale czy rodzina Celli się zgadza? Sørenie? Jakie jest twoje zdanie?- Powiedz nie.. Nie, nie! Powiedz tak, ale tak w znaczeniu, że nie! Posłałam wujowi proszące spojrzenie, a ten pijany odrzekł "Jak nie, jak TAK!" Powiedział TAK. Tak, o nie! Już po mnie.
- A więc jesteście zaręczeni... Ślub odbędzie się niedługo... - powiedział i zszedł z podium, a wszyscy wokół wiwatowali. Wyrwałam się Edenowi i pofrunęłam wręcz do wuja. Zaczęliśmy taniec. On się zataczał, ja próbowałam tańczyć. Z każdym krokiem zbliżaliśmy się do ogrodowego wyjścia i jak nikt nie patrzył  wyszliśmy nim i próbowaliśmy uciec, biegnąc przed siebie.
- Wujku szybciej no! Biegnij! - Przeklęta Fan, przeklęta suknia. Przez nią zupełnie nie mogłam wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, nawet zmienić się nie mogłam, a w dodatku ledwo oddychałam przez ten gorset! Wuj się potknął tuż przy... REKINACH! Aaa, ratunku! I ja się zakotłowałam w suknię i oczywiście też się przewróciłam. 
Gdy podniosłam wzrok zobaczyłam Edena. Uśmiechał się kpiąco.
I jak zwykle przerzucił mnie przez ramię...

_______________

Tutaj poznajemy Babel'a.
Rozdział nie zbetowany.
Jak wam się podoba?Mi szczerze średnio no ale...Ja tam się nie znam xD
Cytat - Hermann Hesse
__________
Edit
Wybetowane

3 komentarze:

  1. Jak to się nie znasz? xD
    Rozdział był fajny i ciekawy. Tabela polubiłam od razu, ale pamiętam naszą rozmowę. :)
    Pisze z telefonu i nie bardzo mam jak się rozpisać, ale rozdział bardzo fajny. I nawet więcej opisów było!

    OdpowiedzUsuń