A ten rozdział z kolei dedykuje Lynx.
Powstawał głównie z myślą że będzie więcej Edena nie wiem czy mi wyszło ale masz i ciesz się xD
_________________________________________________________________________________
A, tam...
Zobaczyłam ludzi. Dużo ludzi. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to służba. Służba. Czy ktoś w tych czasach jeszcze ma służbę? Zeszłam, a oni skłonili się. Tak po prostu padli do mych stóp. Nie wiedziałam, co mam zrobić, bo przecież nie codziennie ktoś ci się kłania!
- Em...Wystarczy, naprawdę. Proszę wstańcie ja... Szukam...-Nie zdążyłam dokończyć, bo głos, który poznałam jeszcze parę godzin temu, przemówił.
- Mnie... Czyżby ma narzeczona szukała mnie? Och, to urocze. Naprawdę nie sądziłem, że już tak się do mnie przywiązałaś... Coś szybko ci zeszło. - Uśmiechnął się i jakoś tak podejrzanie szybko podszedł do mnie, aby dotknąć mojego policzka, a potem równie sprawnie musnąć moje wargi. Bez pozwolenia, oczywiście, i jeszcze odsunął się, za nim zdążyłam go odepchnąć.
Skrzywił się na moment.
- Malina. Nie lubię malin. Zapamiętaj: nigdy więcej nie używaj tego żelu, ani niczego malinowego... Na truskawki ewentualnie mogę się zgodzić, ale nie na maliny - powiedział jak by już był moim panem. Chciałam go uderzyć, ale stwierdziłam, że zrobię to później, bo nie chciałam robić z siebie wariatki przy tych ludziach. Na szczęście wiedziałam, że nie lubił malin. Buahahahah! Ciekawe czy ma na nie uczulenie? Może będę mogła go otruć?
Eden odprawił służących skinieniem dłoni. Zostaliśmy sami. Nareszcie. Już chciałam się zamachnąć, kiedy on złapał mnie za tyłek. Zamurowało mnie znowu.
- Hm... Trochę za mało jędrny. Będziemy musieli nad nim popracować... Moja żona musi być ideałem. Od dziś koniec z czekoladą! - zarządził nadal mnie obmacując. A ja pomyślałam, że zaraz się poryczę. Przecież ja kocham czekoladę! I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiego kija, poczułam, że mogę coś zrobić.
Zamachnęłam się i walnęłam go w twarz z całej siły! Niech sobie nie myśli! A gdy miałam zadać cios po raz kolejny chwycił mą rękę i ścisnął.
Zawyłam okropnie. Potem zawarczałam.
- Myślałem, że jesteś kotem, a nie psem... Lia... – powiedział, zbliżając swe usta do mojej szyi. Próbowałam mu się wyrwać, nie chciałam tego.
- Puszczaj mnie! Ty wredna małpo! Idioto, niedorozwoju! Puszczaj! Nie chce cię! Prędzej świnie zaczną latać niż będę z tobą! Sama myśl związania się z kimś tak chamskim napawa mnie obrzydzeniem! - Miałam nadzieje, że to poskutkuje. W cale nie myślałam tego, co mówiłam, ale chamem był i to bezapelacyjnie.
A on tylko uśmiechnął się parszywie i pocałował mnie znowu agresywnie. Ewidentnie chciał pokazać, gdzie jest moje miejsce... Ja się tak nie poddam, o nie! Niech się wypcha tym wszystkim.
Kiedy moja bariera w postaci zaciśniętych ust i zębów nie poskutkowała, ugryzłam go. Tego się nie spodziewał. Ha! Punkt dla mnie! Odsunął swe usta od moich, ale się nie oddalił.
- Widzę, że moja kocica gryzie... Lubię takie ostre, zabawnie się je łamie. - Uśmiechnął się i oblizał usta, po czym nareszcie mnie puścił i klepnął w pupę, gdy kierowałam się w kierunku schodów, aby uciec od niego jak najdalej. Odwróciłam się gwałtownie i posłałam mu mordercze spojrzenie. Wiedziałam, że specjalnie mnie prowokował.
Znów ten jego podły uśmiech....Warknęłam na niego. Byłam strasznie blisko zmienienia się w niebezpiecznego tygrysa i dobrania mu się do gardła. Byłam ciekawa, czy jak mu przegryzę gardło to nadal będzie mieć ten swój parszywy uśmiech? A może jeśli mi się uda i zarzucę, że to był wypadek to mi uwierzą? Pewnie nie. I dla tego właśnie powinnam była się od niego oddalić i nie dopuszczać tych strasznych myśli. Aczkolwiek kuszących.
- ... I właśnie dla tego przyjdzie do ciebie Fantine - jest ci przeznaczona na służkę. - Widocznie Eden coś mówił...Ale, ja go nie słuchałam i dobrze.
- Eee... Mówiłeś coś? - spytałam dobitnie, krzyżując ramiona na piersi, aby więcej w ich stronę nie patrzył. Pewnie myślał, że ja tego wzroku nie widzę... JA widzę W S Z Y S T K O!
- Ach, czyżbyś myślami była gdzie indziej? Na przykład przy mnie i moim cudnym ciele, na które tak wcześniej się gapiłaś i o mało co ci ślinka nie poleciała? - podniósł jedną brew - A może myślałaś jakby wyglądała nasza wspólna noc? Och, nie martw się Lia... To już niedługo. - Uśmiechnął się i znów podejrzanie szybko znalazł się przy mnie. Założył mi kosmyk włosów za ucho.
Warknęłam. Niech sobie nie pozwala!
- Nie mów do mnie LIA, bo to nie moje imię... Nazywam się Cellia. Mam ci to przeliterować, analfabeto? C-E-L-L-I-A! Nie Lia, tylko Cellia! - Byłam oburzona. Nie będzie mi skracał imienia w jakąś Lię( co to w ogóle jest?). Taki sam bezsens jak jego imię Eden! Phi.
- Sądzę, że Lia lepiej do ciebie pasuje... Dzisiaj jest kolacja zaręczynowa. Wszyscy się dowiedzą, kto zostanie mą żoną, więc zachowuj się jakoś... Na przykład jak dama, a nie jak dzikuska. Z tej okazji przydzielono ci służkę Fanitine... Przygotuje cię-powiedział i zaczął odchodzić, ale ja, genialna ja, podstawiłam mu nogę i sama odmaszerowałam szczęśliwa, że udało mi się go przewrócić.
I nagle sytuacja wydała mi się szalenie prosta do opanowania! Wystarczy na tej kolacji powiedzieć "nie" i mnie puszczą! Ha, ha! Jestem geniuszem! Wchodząc po schodach zaczęłam się śmiać i tańczyć jak szalona....
Weszłam do swojego pokoju, a tam zastałam równą mojego wzrostu, rudowłosą istotkę, o wielkich błękitnych oczętach, ubraną w błękitną zwiewną sukienkę. Ona również mi się skłoniła.
- Pani, jestem Fantine - przedstawiła się.
- Och, przestań nie musisz mi się kłaniać, nie jestem jakąś królową czy coś, przecież... Jestem normalna. Nie kłaniaj się i żadna pani. Mów mi po prostu Cellia – powiedziałam i miałam nadzieje, że będzie się tego trzymać.
- Dobrze Cellio. Mam pomóc ci się przyszykować na kolację zaręczynową... To musi być wspaniałe zostać żoną takiego cudownego ach... - rozmarzyła się Fantine.
- Nie, ja nie chce. A jak odmówię to będę wolna? - spytałam z taką nadzieją. Jeszcze za wcześnie, w ogóle to nie myślałam o małżeństwie. A właśnie! Przecież mój wuj się niepokoi i on się nigdy nie zgodzi!
To znaczy mam taką nadzieje, że się nie zgodzi...
________________________
No to skończyłam...Rozdział nie zbetowany i ja z niego nie jestem jakoś tak wielce zadowolona no ale może być...
Założyłam FanClub Edka jak chciała H.
Dla Lynx mam nadzieje że było wystarczająco dużo Edka?
I jakie wrażenia?Mi ogólnie się nie podoba no ale... Z czasem będzie lepiej xD
Cytat - Anthony de Mello
Utwór powstawał przy <klik>
Taak piraci dzisiaj zrobiłam sobie mały maraton z nimi ^^
___________
Edit.
Wybetowany dzięki ci Yellow... Naprawdę nie wiem co bym bez ciebie zrobiła... Co prawda to tylko jeden dzień ale cóż naprawdę dzięki ci wielkie!!
___________
Edit.
Wybetowany dzięki ci Yellow... Naprawdę nie wiem co bym bez ciebie zrobiła... Co prawda to tylko jeden dzień ale cóż naprawdę dzięki ci wielkie!!
Ach pragniesz konstruktywnej krytyki... Dobra wiem, że przynudzam :* Eden, nie Edek ! Mój szynszyl się Edek nazywa! No więc właśnie... Twoje włochate myśli aż pragną wydostać się na światło dzienne.. :P Było dużo Edena, co jest fajne...ale czemuż z niego taki cham?
OdpowiedzUsuńMam jeden problem: Twoja akcja trochę za szybko się rozwija... A i opowiadanie mogłabyś wzbogacić w więcej opisów...
Tyle z mojej strony... Do zobaczenia w szkole !
A właśnie opisy...Zapomniałam trochę o nich i trochę je zaniedbałam obiecuje się poprawić... Bo on ma być chamem! No takim tam ale i tak jest kochany... To znaczy chyba...
OdpowiedzUsuńCóż. Eden był cudowny, ale teraz nie mam nastroju na tego boskiego chama. Odrobinę gorszą wersję Jace'a Waylanda (tak to się pisało?). Więc mi wybacz brak moich rozczulań, ale "przyjaciółka" okazała się totalną ździrą, szmatą i chamem... Wybacz te epitety.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny i czekam na kolejny, żeby móc się uwolnić od tego cholernego... ugh...
Zapisuję się do fanclubu. xD
OdpowiedzUsuńOch dobrze bardzo się cieszę że się podoba i już zapisuje do fanclubu słońce ty moje xD
OdpowiedzUsuńA no nie masz za co dziękować, bo dla mnie to czysta przyjemność po stażu jako moderator na forum.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba. W sumie to wiesz, co myślę, bo przecież Ci pisałam. ;)
Pisz szybko następny!