-Cel, nie bądź taka zostań jeszcze chwilę!
-Ach...Ev muszę już iść, naprawdę jutro szkoła - uśmiechnęłam się i pomachałam grupce moich przyjaciół.
-Tak to jest z tymi nie pijącymi - usłyszałam jeszcze i zachichotałam. Evan, Danny, Amy i Julie. Moja paczka, wszyscy pili i narzekali no, ale cóż tak to bywa.
Wyszłam z clubu "Vegas" równo o północy, wiedziałam, że wuj Søren będzie zły, powinnam być o dziesiątej w domu, a tak nie było mnie. W sumie to wcale nie była moja wina, o nie! Tylko...No dobra, było w tym trochę mojej winy.Wuj nie lubił jak się włóczyłam po nocy i cały czas straszył opowieścią, o swojej żonie, która wyszła i zjadł ją potwór, a on to widział....Phi też mi coś.Uciekła zapewne od tej ciamajdy, jakim jest mój wuj. Wiem to trochę bezlitosne, ale bądźmy szczerzy, z niego do kompletna ciamajda, choć nie wygląda, zawsze płacze kiedy wrócę o godzinę, dwie ewentualnie pięć godzin później. Przechodziłam właśnie obok swojej szkoły, zastanawiając się kto zrobił te okropne graffiti gdy usłyszałam krzyk.
Krzyk dobiegał z parku, który to z kolei był na drugim końcu miasta...Tak, oto ja Cellia Montrose. Złoto-biała tygrysica.Zmienna.W sumie jest nas całkiem dużo... Ja zmieniam się w tygrysa, tak samo jak mój ojciec, matka i wuj. Mamy wyostrzone zmysły i nawet w ciele człowieka, potrafimy wykorzystywać niektóre z naszych umiejętności.
Rzuciłam się pędem.
Do mojego nosa dobiegł zapach krwi..... Niedobrze....
W jakieś dziesięć minut później byłam na miejscu i z przerażeniem patrzyłam na stwory.
Były wysokie, chude i łyse. Nie miały oczu, z pustych oczodołów wypływała jakaś dziwna srebrzysta substancja, jak by łzy która, z zetknięciu z czymkolwiek syczała i wypalała dziury. Z wąskich ust szerokich na całą twarz, wystawały ostre jak noże zęby, zdolne do rozszarpania dosłownie wszystkiego o czym miałam się niebawem przekonać. I zapomniała bym dodać, że ich skóra była pomarszczona i obwisła, szorstka, dłonie i stopy były zakończone ostrymi pazurami.
W mig zmieniłam się w tygrysa i zaczęłam przegryzać im gardła... Było to ciężkie zadanie, bowiem stwory te miały piekielnie twarde kości i obrzydliwą krew... Zupełnie jak by nie z tego świata, smakowała nie, bowiem metalicznie, lecz jak spleśniały ser. Zapach tych stworów też nie był najlepszy, pachniały śmiercią.
Z obrzydzeniem, ale jednak udało mi się odgonić straszydła.
Na nowo zmieniłam się w człowieka i pognałam do zaatakowanej kobiety... Która, nie była już sama. Obok niej stało z dziesięciu mężczyzn, uzbrojonych po zęby. Patrzyli na mnie podejrzliwie... Ja na nich też co nie dziwne, przecież w każdej chwili mogli mnie zabić, tymi swoimi ostrymi zabawkami, a do trumny aż tak szybko to mi nie szło.
Z tłumu wyłonił się potężny mężczyzna, jeszcze tak wielkiego i groźnego chłopa to ja nie widziałam, doprawdy wzbudzał we mnie strach, ale nie dałam tego po sobie poznać jedynie stałam wyprostowana zadzierając głowę i próbując gromić go wzrokiem.W tedy przemówił, a głos jego był tak mocny, że omal nie upadłam.
-Jak się nazywasz-powiedział to spokojnie, a jego czujne szare oczy wpatrywały się we mnie.
-Cellia Montrose.-odpowiedziałam z odwagą i miałam nadzieje, że głos mi się nie trzęsie.
-A, więc Cellio to mój syn - tu wyłonił się taki cud chłopiec, jakiego nigdy w życiu nie widziałam... Był tak szalenie przystojny... Jasne loczki, ciemne duże oczy, męski podbródek i te usta ach! W dodatku bojownicy nie mieli koszulek, więc mogłam do woli napawać się jego kaloryferem.
-Eden, twój przyszły mąż.Nadajesz się świetnie, poszukiwania zakończone. Zabieramy cię będziesz przyszło przywódczynią plemienia Leek....Udowodniłaś wszystko ratując mą żonę - powiedział, a mnie zamurowało.Że, niby czym mam być?ŻONĄ?! ŻONĄ tego Edenu?Czy jak mu?W ogóle co to za imię... EDEN jak ten ogród... Przecież ja mam zaledwie siedemnaście lat! I co to były za stwory?Nie, ja się na to zgodzić nie mogę, w żadnym wypadku prędzej świnie zaczną latać, niż zostanę żoną tego niezwykle przystojnego...EDENA! Ha! Nigdy nie poślubię kogoś z takim imieniem.
-ŻE, co proszę?Niby ja mam być żoną?Jego żoną?Ja przecież nawet go nie znam!A, poza tym mam dopiero siedemnaście lat!-powiedziała wielce zbulwersowana
-To co słyszysz. A, to, że nie znasz to nie problem poznasz...A, co do wieku idealny wiek do ożenku, więc co się pieklisz... To wręcz zaszczyt być tym, kim ty będziesz-powiedział wielki dowódca po czym bez mojej woli zostałam przerzucona przez ramię Edena i poniesiona gdzieś daleko.
-Nienawidzę Cię...To wariactwo!-syknęłam mu do ucha, nie poddam się tak lekko
-Naprawdę?Przed chwilą wlepiałaś we mnie spojrzenie, jak byś chciała mnie zjeść - Ach, co za...No!
Nie wiem jak ja to przetrwam....
___________________
Nadal poszukuje Bety...Ale rozdział?Myślę że wam się podoba bo mi nawet trochę ale wiem że nie jest doskonały...A to z tym że on jej od razu mówi że ma być żoną to tak ma być xD I ja już mam ferie i trochę zamulam a wy?Macie ferie?Nie macie?Jak je spędzacie?
Nie obraź się, ale na moje oko trochę za szybko "wyrzuciłaś" te informacje, że Cel ma być żoną Edena. Doprawdy Boskie imię. xD
OdpowiedzUsuńPoza tym w mig sobie poradziłaś z pierwszym rozdziałem, nie spodziewałam się go tak szybko.
Jestem zaintrygowana, czy te stwory to jakieś demony? Będzie ich więcej? A co z wujem Cel?
Slonce tak mialo byc XD A poza tym i tak nawet nie wyjustowany tekst ale no niestety ma rodzicielka kompa pragnela a teraz z tele pisze :-)
OdpowiedzUsuńO Huba! Wkońcu wpadłam i do Ciebie.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że bloga zawiesiłaś... No, ale trudno. Znów wszystko zaczęłaś od nowa, więc w porządku.
Co do samego opowiadania - myślę, że to również może być ciekawe, ale tamto też mnie strasznie interesowało i trochę żałuję, że nie dowiedziałam się, o co chodzi...
Prolog był fajny, lekki, szybko "połknęłam". Co do rozdziału - podoba mi się to, jak związałaś go z prologiem. Ja lubię takie triki, więc sama widzisz :D spodobał mi się od początku.
No, ale nie byłabym sobą, gdybym się nie przyczepiła xD:
Tak jak wspomniałaś - trochę za wcześnie z tą żoną itd. Mogłaś bardziej skupić się na samym powrocie, uczuciach, opisach itd. a dopiero na koniec wziąć się za tą akcję z krwią i przemianą. Trochę się zawiodłam jak napisałaś dosłownie o tygrysie - czasem czytelnik też lubi sam sobie pospekulować, o co chodzi. No i kilka błędów typu przecinki, ale ok.
Mam propozycję: mogę zostać twoją betą.
Pozdrawiam i życzę weny! ;)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Usuń