Informator

04.04.13

REJESTR BLOGÓW

Szablon wykonała cudowna Christel


Rozdział 11 jest ale no dziwny i trochę beznadziejny
(Wiem ale robię reklamę xD)


Won zimo wścieła do piekła!





niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 3

Gdy zniknęli na schodach, Malin przysunęła się bliżej ciekawego nieznajomego.
Fascynował ją.
Gdy zobaczyła go po raz pierwszy, coś zadziało się z jej sercem.Poczuła coś czego nigdy w życiu jeszcze nie czuła wobec nikogo.To uczucie przerażało ją i za razem ciekawiło szalenie.Była ciekawa czy on też coś takiego odczuwa.
Zwróciła swoją twarz do niego uśmiechając się zawadiacko z iskierkami w oczach.
-A, więc Heden? Tak?Miło mi cię powitać w Domu Czerwieni* czuj się jak u siebie et cetera**. Kuchnia do twojej dyspozycji o każdej porze dnia i nocy, ja też chętnie ci w czymś czasem pomogę -odparła odgarniając burzę ciemnych, długich włosów na plecy.- Twój pokój to 298 zaraz naprzeciwko mojego -mrugnęła do niego i poprowadziła przez długi korytarz, usiany dużą ilością drzwi, aż do końca gdzie widniał numerek z jego pokojem.
Wyjęła klucz z kieszonki swojej bluzy i otworzyła drzwi, ukazując przestronny pokój, pomalowany na ciemny granat z wielkim oknem wychodzącym na plac treningowy na którym, przeszło dwie godziny temu walczyła z Tonym.Wielkie łóżko z pościelą o tym samym kolorze co ściany, szafa lustro i białe drzwi prowadzące do średniej wielkości łazienki.
-No, to tu.Na ile zostajesz?-spytała podekscytowana tym, że jeśli zostanie wystarczająco długo zdąży go poznać.
Ten spojrzał na nią swymi ciemnymi jak noc oczyma, gdzie nie było można rozróżnić gdzie kończyła się źrenica, a gdzie zaczynała tęczówka.Wygiął swe usta w uśmiechu.Malin nie mogła oderwać spojrzenia od tych cudownych ust, jak by wzywających ją do pocałunku.
-Nie wiem, ale chyba na długo wszystko zależy od Amby.-powiedział głębokim i niezwykle męskim głosem Heden odrywając spojrzenie Malin z jego ust które, przeniosło się z powrotem na jego cudowne oczy które, spoglądały na nią z równym zaciekawieniem.
-Ah...To super-zaczęła nerwowo Malin z zdenerwowania bawiąc się końcówkami włosów, jego spojrzenie przewiercało ją na wylot i dziewczyna już nie mogła patrzeć mu w oczy - No, to ja idę do siebie...Jak byś mnie potrzebował.... To, ten tego... Jestem u siebie -zaśmiała się nerwowo i prawie wybiegła z jego pokoju do swojego.
Padła na łóżko i spoglądała w sufit, bezwiednie zastanawiając się co się z nią dzieje.
Heden, potrafił samą swą osobą wprawić bezwstydną Malin w zakłopotanie.
To było coś dziwnego nie takiego jak w tedy gdy zakochała się w Tonym czuła, że to coś głębszego jak by byli sobie przeznaczeni.
Co za głupstwa! skarciła się w myślach Przecież ja go w ogóle nie znam! Pewnie teraz się ze mnie śmieje i ma mnie za jakąś....Eh... To w cale jej nie pomagało....Potrzebowała rozmowy, rozmowy, a raczej  po prostu może obecności swoich nieżyjących rodziców.
Wstała. Wzięła kartkę i długopis napisała parę słów i wyszła oknem na zewnątrz.
Zważywszy, że było to drugie piętro.
Ale, dla Malin to nie była żadna przeszkoda! Ona była jak kot, zwinna i zawsze lądowała na czterech łapach.Nie ważne czy to drugie, czy czwarte piętro ona i tak wolała wychodzić przez okno, niż przez normalne drzwi i jeszcze po tych schodach!
Zeskoczyła zwinnie na ziemię, otrzepała się i jak gdyby nigdy nic ruszyła w stronę wielkiej metalowej i ozdobnie kutej bramy.
Skrzypnęła, kiedy Malin przeszła przez nią i skręciła w wydeptaną dróżkę prowadzącą w dół.
Szła może jakieś piętnaście minut, aż usłyszała szum wody.Uśmiechnęła się pod nosem.
Była prawie u celu.
Przeszła przez krzaki i spojrzała przed siebie.
Różnokolorowe płyty nagrobne z wyrytymi nazwiskami i datami stały w równych rządkach, od czasu do czasu pojawiała się jakaś czerwona budka.
Był to cmentarz Domu Czerwieni.
Zostali na nim pochowani wszyscy ci strażnicy pokoju którzy, zginęli na terytorium Domu Czerwieni i wszyscy ci którzy zostali tu przydzieleni.
Osoby ściśle związane z tym domem miały czerwone nagrobki, a przypadkowi którzy, zginęli w jakiejś bitwie na tych ziemiach mieli nagrobek w kolorze swojego domu.Dlatego cmentarz był tak kolorowy jednak mimo swych barw to Malin zawsze przerażał, w cale nie wydawał jej się wesoły jak innym, bowiem strażnicy pokoju mieli własny sposób na obchodzenie rocznic śmierci bliskich, jak meksykanie: cieszyli się i wyprawiali uczty na grobach swych bliskich czasem przynosząc im jakieś drobiazgi.
Malin jednak przyszła tu do swojej matki.
Leżała ona na samym krańcu cmentarza, jej nagrobek jako jedyny był biały, obok niego niebezpiecznie blisko krawędzi przepaści, stał   anioł z wagą na której, leżało wielkie (chyba) ptasie pióro z jakimś kieliszkiem, na drugiej szali księga z zębem, jakiegoś niewątpliwe wielkiego zwierzęcia, w drugiej ręce anioł dzierżył co dziwne- lustro.Jego szata była  rozdarta na boku, a jedno skrzydło wygięte pod dziwnym kątem  złamane, cały posąg był bardzo dziwny i zawsze fascynował Malin.
Usiadła po turecku na trawie i spojrzała na nagrobek swojej matki.

Medea Eveander z domu Loevaas
ur 01.15.1973   zm 03.29.1995 
Świeć Panie nad jej duszą i wy wszyscy aniołowie 

Po raz kolejny przeczytała napis na nagrobku swej matki, znała go na pamięć chodziła tu odkąd pamięta, jedna samotna łza spłynęła po jej policzku.Nie otarła jej.
Koło nagrobka leżało sporo kartek i zapieczętowanych kopert, przygniecionych białym kamieniem.To były wszystkie prośby, zmartwienia i wszystko to czym chciała się podzielić z matką.
Wzięła kartkę z napisaną wiadomością i jak zawsze ze swoim zwyczajem włożyła pod kamień, przez co parę kartek odleciało w stronę klifu, i wpadło do wody...Nie przejmowała się tym wiedziała, że jej matka, a przynajmniej miała taką nadzieję, że ona o nich wie i czyta choć, wiedziała, że możliwe jest  to niemożliwe.
Patrzyła się tępo w niebo, aż zaczęło niespodziewanie padać.Malin siedziała i nie zwracała w ogóle uwagi na ten deszcz, nagle poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu, ktoś podnosił ją z ziemi ale ona nadal patrzyła się w dal.Usłyszała kroki a potem słowa:
-Malin ocknij się i wiej! - A, potem był już tylko ból i ciemność....

______________
Olać Betę! Pewnie błędów jest dużo, ale u mnie jest zawsze tak, że zazwyczaj ich nie widzę, a że moja kochana Pogodynka gdzieś mi zwiała, przypuszczalnie coś się stało z jej łączem, to nie mogła mi zredagować błędów, a mnie już irytowało to, że nie mogę go dodać więc dodałam i coś tam po poprawiałam...Proszę mnie nie bić! Jak powróci mój pomocnik to w tedy będzie ładnie i bez błędów. Mam nadzieje, że rozdział się podoba mi tak sobie szczerze mówiąc no, ale czy wam się podoba, czy nie to już wasza opina.
Uf trochę chaotycznie chyba wyszło co nie?
* zob. FABUŁA
** et cetera (łac.) i tak dalej 

1 komentarz:

  1. Noo.. zaczyna się coś dziać i to chyba coś poważnego. Heden jest fajny - taki tajemniczy i te oczka... ^^ Pisz szybciutko, bo nie wytrzymam, o co chodzi z zakończeniem!
    Wiesz, że są błędy, więc nie będę ich wypisywać. Betę masz, więc myślę, że przy następnym będzie już dobrze.
    Pozdrawiam ciepło w ten grudniowy wieczór i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń